Nic bardziej nie przysparza sławy, jak skandal. Najlepszym przykładem dzieła, którego budowie towarzyszył skandal, jest Wieża Eiffla. Sam Gustave Eiffel jeszcze przed podjęciem prac bardzo się obawiał powszechnego oburzenia, jakiego należało się spodziewać po ustawieniu stalowego olbrzyma w sercu Paryża. Jakże dotkliwie mogło to ugodzić w panujący powszechnie smak estetyczny. Obawy znakomitego inżyniera nie były płonne. Ledwie poznano projekt wieży, elita artystyczna Francji złożyła na ręce przewodniczącego komitetu Wystawy Paryskiej (przygotowywanej na rok 1889; wieża miała stanowić jej symbol i główny akcent) ostentacyjny protest: „My, pisarze, malarze, rzeźbiarze i architekci wyrażamy, w imię dobrego francuskiego smaku i w obliczu groźby dla historii Francji, nasze głębokie oburzenie z powodu tej niepotrzebnej i monstrualnej wieży Eiffla, która ma wznosić się w sercu naszej stolicy”. Na szczęście przewodniczący komitetu wystawowego, Jean Alphand, sam był inżynierem i entuzjastą koncepcji Eiffla, więc do protestu się nie przychylił. Obrońcy tradycji i „dobrego smaku” nie poprzestali, oczywiście, na tym. Atakowali pomysł przedsięwzięcia także w trakcie budowy. Rozgłaszali pogłoski o niepowodzeniach montażu stalowych przęseł, a nawet, pewnego razu, o samobójstwie Eiffla. Również po wybudowaniu wieży zdania opinii publicznej były przez pewien czas podzielone. Jedni entuzjazmowali się nią, inni szydzili, że „sterczy nad Paryżem, jak szpilka od kapelusza”. Emocjonalne zaangażowanie tysięcy ludzi, towarzyszące Wieży Eiffla już od chwili narodzin samej koncepcji, przemieniło się wreszcie w jej apoteozę, w utożsamienie stalowej konstrukcji z symbolem Paryża.