Sława

Sława.

Słowo magiczne, słowo miraż. Przyciąga jak magnes. Jest motorem wielu poczynań – zarówno wielkich i szlachetnych, jak niecnych i zbrodniczych. Rozpala umysły geniuszy, marzy się przeciętnym, tkwi czasem w podświadomości maluczkich. Jak może być inaczej? Wszak sława to nieśmiertelność, a przynajmniej przedłużenie życia, jego ślad w pamięci potomnych, tak miły, póki się żyje.

Sława człowieka – dobra czy zła – w jego czynach, w jego dziełach. „Któż byłby tak niechętny i zawistny, aby nie pochwalić Pippa [Filippa Brunelleschiego] architekta, widząc tutaj budowlę tak ogromną [katedrę florencką], strzelającą w niebo, zdolną okryć swym cieniem wszystkie ludy Toskanii?” – pisał we wstępie do swego traktatu – O malarstwie, w roku 1436, Leone Battista Alberti. [L. B. Alberti, O malarstwie, Wrocław-Warszawa-Kraków 1963; przekład L. Winniczuk.]

Sława człowieka wiąże się z jego dziełem. Często imię twórcy i rzecz, którą stworzył, żyją razem, nierozerwalnie. Sława budowli przypomina imię architekta, sława architekta przywodzi na myśl jego budowlę. Często jednak imię umiera, lecz dzieło opiera się zapomnieniu, przezwycięża śmierć. Nie dowiemy się już nigdy, kto zbudował Piramidę Nisz (zwaną też Piramidą Czasu) w El Tajin (Meksyk). Ona sama jednak żyje. Więcej, po wiekach zapomnienia przeżywa renesans sławy, odradza się. Przetrwała twórcę. Rzadko natomiast zdarza się, by przeżyła sława twórcy, a dzieło umarło. Może ono nie istnieć, lecz jeśli przetrwało imię tego, kto powołał je do życia, to właśnie dzięki trwałości sławy dzieła. Nie wiadomo kto wzniósł tzw. wiszące ogrody Semiramidy w Babilonie. One same też się nie zachowały. Przetrwała jednak pamięć o nich. Dzieło zwyciężyło twórcę – sława rzeczy okazała się trwalsza od sławy jego imienia.

Sławne obrazy czy rzeźby podziwia się w przekonaniu, że są godne podziwu lub (częściej) dlatego, że inni tak sądzą, że nie wypada sądzić inaczej. Ogląda się je z prawdziwym lub (częściej) udanym zachwytem, bo jeśli nawet nie wzbudzają autentycznego przeżycia, to zawsze pozostają jeszcze – w powszechnej opinii – arcydziełami.

Wystawia się je w galeriach, celebruje wernisaże, których one są bohaterami. Pozwala im się współzawodniczyć w walce, udowadniać przewagę na aukcjach dzieł sztuki.

Sława dzieł architektury może nie jest tak kobieca, kapryśna. Ma w sobie więcej dostojeństwa, powagi, a zarazem więcej powszedniości. Nic w tym dziwnego. Żadna ze sztuk nie jest przecież tak trwale związana z człowiekiem. Obraz czy rzeźba – zdobią, są wartościami spoza obszaru konieczności; dom – jest przede wszystkim pożyteczny, niezbędny w codziennym życiu człowieka, świątynia zaś – w jego życiu duchowym.

100 najsłynniejszych budowli. To brzmi kontrowersyjnie i jest kontrowersyjne. Z pewnością mogłoby być 130 czy nawet 150. A jeśli 100 – to po części innych. Toteż o selekcji obiektów zadecydowała tu w znacznym stopniu postawa świadomie subiektywna.

Na sławę obiektu architektonicznego może się składać wiele aspektów: jego doskonałość plastyczna bądź niezwykłość formy, fascynujące dzieje budowy bądź towarzyszący jej skandal, świętość miejsca bądź doniosłość przeznaczenia, imię architekta lub popularność fundatora. Oczywiście, nie są to wszystkie aspekty. Nie wszystkie też (choć czasem wiele z nich łącznie) decydują o sławie budowli.

Uwzględnienie obiektów architektury z całego świata stwarza prawdopodobieństwo zamieszczenia takich, które – jakkolwiek w swoim kręgu cywilizacyjnym bardzo sławne – wielu osobom mogą być mało znane lub nawet nieznane.